Dwa i pół tygodnia na Majorce

To jest po prostu skandal! Słońce, lekki wiaterek, stoisz w sandałach na plaży, fale obmywają ci stopy, a w ręku trzymasz … GRIGRI (!) bo właśnie asekurujesz kumpla, który wspina się po skale wystającej z morza :) I walczysz z liną, żeby nie zamoczyła się w słonej wodzie. Taki scenariusz zrealizowaliśmy na Balearach, a ściślej na Majorce, gdzie udaliśmy się na wiosenny wspin. Polecieliśmy ekipą z KW Poznań (dwa Krzyśki, Kuba i ja) a w połowie pobytu dołączyły do nas dziewczyny (Jagoda, Iśka, Monika i Hania). Mieliśmy już dość upałów, które wysysały siły, na szczęście dziewczyny przywiozły z kraju sporo deszczu i ochłodzenie, niestety jak zawsze przesadziły i druga połowa wyjazdu upłynęła pod znakiem totalnej dupówy…

Wspinanie na Majorce boskie! Niesamowite widoki, mnóstwo różnorodnej skały i bardzo zaniżone wyceny, liczyłem na „cyfrę”, jakże się zawiodłem… Tylko Krzysiek W. pocisnął i zrobił sporo ładnych przejść z pierwszym w życiu 7b włącznie! Gratki! Sekret tkwił w „jaju mocy” – podstawowym składniku krzysiowego menu oprócz takich afrodyzjaków jak brokuł, soczewica, sałata i owoce morza. Muszę przemyśleć swoją dietę ;)

endrju

zapraszam do galerii oraz do jagodowej galerii